PKI 2007
Jak już wspominałem byłem tam 4 dni, które wykorzystałem, żeby sobie pojeździć po górach i zaaklimatyzować się. Łącznie więc w sumie pokonałem ponad
Zarejestrowałem się z numerem 23 w domu zdrojowym w Świeradowie Zdroju. Stamtąd był podjazd na Stóg Izerski (
Jak widać, wiedziałem gdzie się ustawić.:) Gościa z pierwszego planu chyba nie muszę przdstawiać? To Cezary Zamana, główny organizator, który także brał udział oraz m.in. zwycięzca Tour de Pologne sprzed kilku lat, już nie jeździ zawodowo. Prócz niego z zadowodwców startował również Marek Galiński z CCC Polsat, który podjechał na Przełęcz Karkonoską w najlepszym czasie.
Tuż przed moim startem zaczął padać deszcz, lecz podczas podjazdu żałowałem – zgrzałem się nieźle, w dodatku wyszło słońce. Jednak gdy już dojechałem, niebo przysłoniły ciemne chmury i zawodnicy jadący za mną jechali w akompaniamencie grzmotów. Mi zaś przyszło zjeżdżać i do teraz pamiętam ból w rękach od zaciskania hamulców – tak więc zjazdy to nie tylko sama przyjemność jakby się wielu wydawało – tym bardziej, że trzeba uważać na podjeżdżających i ustępować im pierwszeństwa – co zrozumiałe. Poza tym trzeba bardzo uważać, aby wyrobić się na zakrętach. Brak przyzwyczajenia do takich prędkości skutkuje brakiem wyczuczia, co czasem mogło skończyć się poza trasą.
Na drugi dzień wstałem wcześnie rano. Musiałem zjechać ze Szklarskiej Poręby aż do Podgórzyna – przez co w nogach miałem już
Na płaskim mialem poczucie, że nie mogę nadążyć i że jestem w ogonie. Na podjazdach – jeżeli był niezbyt stromy przeważnie nadrabiałem, natomiast na zjazdach peleton się zjeżdżał. Generalnie to bardzo fajna sprawa jazda w peletonie, jest z kim pogadać, bezpieczniej, przykuwa się uwagę miejscowych – to moje pierwsze doświadczenie tego typu. Na mecie pierwszego etapu ściganego miałem pewien problem, bo ściągnąłem sobie plastikową osłonkę z chipa i przypiąłem do metalowego widelca, przez co nie działał. Czas więc mam trochę nierzeczywisty. Byłem wkurzony, bo nikt mi tego nie powiedział, a 2 minuty zleciały, nim to wszystko odkręcono. Jak to mówił Bogusław Baniak, były trener Lecha, – „to frycowe, które płaci każdy beniaminek” – pocieszałem się.
Potem
Potem zjazd do Kowar. Ja już myśląc od końcowym podjeździe, szybko skoczyłem do sklepu po dodatkowe batony. Lecz najpierw jeszcze 3 etap ścigany, na przełęcz Kowarską. Jeżeli podjeżdzaliście pod Okraj, to chyba tędy przejeżdżaliście. Ostatnie
Na przełęczy był zorganizowany bufet – smaczny jabłecznik no i banany, trochę się zasiedziałem na tym i czas zaczął gonić. Gdy rozpocząłem zjazd wcale nie wiedziałem, czy zdąże do Podgórzyna na godz. 16:00, kiedy to miał być start ostry na ostatni już etap…
Dopadł mnie w końcu skurcz. Najpierw lewa noga – zsiadłem z roweru z bólu. Masując zacząłem myśleć co będzie jak mi nie przejdzie. Podjeść (iść) nie dam rady, zjechać też nie będzie łatwo, nie mówiąc już o dalszym podjeżdżaniu. Na szczęście skurcz minął. Lecz po niewielkim odcinku skurcz wystąpił w prawej nodze. Usiadłem na skraju ścieżki. Już od dłuższego czasu niektórzy zawodnicy zjeżdżali w dół – byli już po zdobyciu przełęczy, a ja ciągle tkwiłem na podjeździe. Ktoś się spytał, co mi jest. Jak usłyszał, ze skurcz, powiedział, żebym lepiej wracał, bo rzeźnia się dopiero zacznie. Ja jednak nie brałem pod uwagę takiego wariantu i po chwili ruszyłem dalej.
Gdy dotarłem pod ostateczny podjazd nie przeraził mnie zbytnio. Myślałem raczej o tym jak go pokonać, a nie zachwalać jego trudności. Za każdą „turą” podjazdu myślałem o koljenych metrach, tak żeby być bliżej mety, żeby start kolejnej „tury” był wyżej, choćby o metr. Oczywiście jazda na wprost nie wchodziła w rachubę – zygzak coraz gęściej zaznaczany, czasem nawet przejeżdżałem tuż przed przednim kołem zjeżdżających. Mniej więcej równoległe ze mną byli zadownicy, którzy podprowadzali rower. Jeden z nich mówił: „O k***a! jak tu cięzko podejść…”. Jak to usłyszałem, to pomyślałem: „To co ja mam powiedzieć, o podjeżdżaniu?!” i się uśmiałem.
W końcu osiągnąłem metę. Panowie przymierzali się już do zwijania interesu. Byłem chyba 3 lub 4 od końca. Jak zobaczyłem, że na przełęczy są 3 schroniska, na parkingu stoi autokar a za nim są korty tenisowe, to sobie pomyślałem: gdzie ja jestem? Od strony czeskiej prowadzi dłuższa, lecz łagodniejsza, prowadząca zakosami droga. Pstryknąłem zdjęcia i rozpocząłem zjazd –
Musze zakupic sobie trzecia tarcze do przodu z mniejsza liczba zebow. Ta usterka na podjezdyie to byla peknieta szprycha – tylko jedna, a tyle hałasu! Generalnie zamierzam sobie sam serwisowac rower. Ostatnio oddalem do mechanika i wydalem 90 zl w bloto. Mnie samemu sprawi to frajde no i wiecej pieniedzy bedzie w portfelu. Chcialbzm tez wzstartowac w innych tego typu imprezach: Klaszk Klodzki czy Dookoła Tatr, ale niestety terminy mi sie pokrywaja.